21 stycznia 2016

Psychopaci i kosmici są wśród nas

Cześć!

Przejrzałam swoje ostatnie posty na blogu i stwierdzam, że ostatnio było tu bardzo, bardzo mało koszulek. A przecież mam, co Wam pokazać! Koszulki, to przecież podstawa tego bloga! Od tego się wszystko zaczęło. I blogowanie się zaczęło i fanpage też. Muszę się bardziej pilnować, bo jeśli powrzucam wszystko inne teraz, to nie będę miała czym przerwać t-shirtowej monotonii.

Pierwsza koszulka to kosmita w krainie pentagramów. Z tego co pamiętam poświęciłam jeden dzień na wybielanie koszulek. Nie jestem pewna, czy nie było jeszcze jednego takiego kosmity, może znajdę jeszcze gdzieś zdjęcia, bo bardzo chciałabym go Wam pokazać.


Nie jestem do końca z niego zadowolona. Dałam zbyt dużo wybielacza, spryskiwacz nie chciał współpracować, a na dodatek wiał mocny wiatr. Za to koszulka, z koloru granatowego wybieliła się na bardzo przyjemne odcienie różu, dając ten galaktyczny efekt. Wzbudzała dość spore zainteresowanie, dlatego mam zamiar powtórzyć ten motyw. Dość często zdarza mi się  powtarzać sobie "że po jarmarku zrobię dla siebie taka samą". Tia. To tak nie działa.



Drugi twór na dzisiaj to PSYHOPATH. Tak Proszę Państwa, PSYHOPATH. Jakby ktoś jeszcze nie zauważył to napisze jeszcze raz: PSYHOPATH. Przez cały czas, gdy robiłam ten napis myślałam o tym, że "byłby przypał jakbym pomyliła literki XD". To, że się doigrałam to nic, najzabawniejsze jest to, że koszulka sprzedała się pierwszego dnia jarmarku, podczas gdy ja byłam jeszcze na Baltikonie, a ten błąd zauważyłam dopiero gdzieś w okolicach września, po wrzuceniu zdjęcia na fanpage. Ba, nawet nie zobaczyłam go sama, tylko ktoś inny poinformował mnie o tym w komentarzu. I, aby zachować teraz twarz, mogę powiedzieć chyba tylko jedno: TAK MIAŁO BYĆ.


Czasem trochę zastanawiam się nad ludźmi, którzy decydują się, by nosić moje ciuchy. Z tymi motywami. Patrzę co wybierają. Dlaczego akurat to? Bo chcą wyrażać swoja osobowość? Chcą przekazać bez słów, że są kosmitą albo psychopatą? Jedni i drudzy są wśród nas. 👽👾

Koszulka od MARTWESTUDIO

Idąc tym tokiem rozumowania, to ja jestem chyba wilkiem. Chyba, bo mimo, że kłów i zewu krwi nie czuję, to powoli porastam w sierść huskiego mojego faceta, który akurat zaczyna linieć. Pies, nie facet, ten z kolei podjął radykalne kroki i nie ma już z czego linieć. 

Uwaga nowinka! Pochwalę się, bo przecież mogę. Zrobiłam sobie tatuaż. W zasadzie nie ja sama, tylko zrobiła mi go Baranisia. To bardzo głupie uczucie, gdy znaczy on dla ciebie więcej, niż chcesz to przyznać. Nigdy nie uważałam, ze tatuaże MUSZĄ mieć jakieś znaczenie, podwójne dno, głębię i ogólnie być takie, że człowiek spędza 15 minut rozmyślając nad jego sensem i metaforyką. Ale jako typowa baba, nawet wam go dzisiaj nie pokażę, bo nie mam żadnego ładnego zdjęcia <te w trakcie i tuż po się nie nadają 👻>, ani nie opiszę. Zrobię to przy innej okazji, a jakiej, to się przekonanie już wkrótce.

Do następnego, pysiaki!

17 stycznia 2016

Okładki na zeszyty part milion

Miałam nadzieję w tym roku zeszłym roku przebić ilość postów, która pojawiła się w 2015, a tym czasem stało się coś zupełnie odwrotnego. Prawie porzuciłam bloga, na fanpagu jestem tylko trochę częściej. Tej notki też nie zaczynam pisać po raz pierwszy, ale mam nadzieję, że tym razem doprowadzę ją do końca. A to dlatego, że znajoma powiedziała, że gdy tylko internet jej na to pozwala, zagląda tutaj, by sprawdzić czy pojawiło się coś nowego. Z jednej strony poczułam, jakbym zawiodła, a z drugiej dało mi to motywację, by wrócić do pisania. Wiem, że nie ona jedyna czeka na kolejne posty.

Mam nadzieję, że ta ilość zdjęć zaspokoi chwilowo Wasz głód. Po formacie komputera ciężko jest mi się połapać w folderach, jak i w tym, co już się tu pojawiło, a czego na blogu nie było. Przechowywanie rzeczy na pendrivie nie jest moim ulubionym sposobem, ale co poradzić, gdy szykuje się kolejne formatowanko. Weźcie mi przy okazji mózg sformatujcie, może się ogarnę i zacznę pisać tu więcej.





Powyższe zdjęcia pochodzą z Jarmarku Dominikańskiego 2014. Możecie zobaczyć tu pierwsze rzeczy, których tematem przewodnim było American Horror Story. A może powinnam poświęcić jeden cały post na wszystkie dotychczasowe rzeczy z tym motywem. Sama aż jestem ciekawa, ile uda mi się znaleźć zdjęć :)


Wiewióra z Krainy Grzybów mieliście już okazję widzieć.







Jeśli się nie mylę, to te nietoperki również pamiętają czasy pierwszego jarmarku. Wybielanie na parkingu, za stoiskiem przy +30 stopniach. To jest coś, za czym tęsknię i nie było mi dane powtórzyć w tym roku. Tym czyli sierpień 2015.




A poniżej przed państwem wielkie szaleństwo przed konwentowe. Była jeszcze jedna dziewiątka, ale zdjęcie zawieruszyła się podczas wspominanego formatu. Znajdę pewnie za pół roku w folderze ze zdjęciami znad jeziora.



Uff, to chyba wszystkie okładki na dziś. Przynajmniej te jeansowe, na pewno mam jeszcze gdzieś zdjęcia winylowych.

Mogę  się pochwalić jedną rzeczą. Udało mi się ugrać pierwsze miejsce w okręgowym etapie olimpiady wiedzy hotelarskiej. Teraz piszę do Was z wygranego tableta i siedzę jak na szpilkach czekającego na ogłoszenie wyników z całego kraju. Powinny być w przeciągu tygodnia. Chciałabym ponownie dostać się do etapu centralnego, chociażby po kolejny tytuł laureata. Albo wywalczyć  finalistę. Z jednej strony czuję presję, bo dziewczyna, z którą jechałam w zeszłym roku na etap centralny otrzymała tytuł mistrza wiedzy hotelarskiej. Z drugiej strony wiem, że aż tak ambitna nie jestem i jej wyczynu powtórzyć mi się nie uda.

Spodziewajcie się w kolejnych postach większej ilości takich nowinek z mojego życia. Może nawet zacznę wrzucać tu jakieś własne przemyślenia? Zależy czy starczy mi na to odwagi i czy nie zmieniłoby to zbytnio koncepcji całego bloga. Chociaż... Każdy człowiek z upływem czasu się zmienia, więc dlaczego blog nie miałby ze mną?

Tę notkę dedykuję Zuzie, która zmotywowała mnie do jej napisania ( ͡° ͜ʖ ͡°) 

Popularne posty